To moze i ja sie wypowiem jako aktywny mysliwy i strzelec sportowy.
Moim zdaniem problem nie lezy w mysliwstwie tylko zwyczajnie w ludziach.
Jako, ze jestesmy na ostro mentalnie urabiani od dobrych kilkudziesieciu lat przez naszych sojusznikow to nic dziwnego, ze powszechne zdziczenie obyczajow przesiaknelo praktycznie we wszystkie sfery naszego zycia.
Mysliwstwo nie jest tu zadnym wyjatkiem.
Ma byc szybko, latwo i mozliwie tanio.
I najlepiej bez odpowiedzialnosci lub z jak najmniejsza.
Moim zdaniem to kola lowieckie powinny wziasc na siebie odpowiednia edukacje i reedukacje swoich czlonkow.
Uczestnictwo w regularnych i obowiazkowych szkoleniach z zakresu hodowli zwierzny, etyki, ochrony i poprawy ekosystemow itd powinno byc regula.
Kola lowieckie powinny byc czyms w rodzaju Osrodkow Badawczo Rozwojowych a nie zwykla koteria.
Podam swoj przyklad.
Ja gospodaruje na terenie okolo 15 tys ha, ktory to teren bezposrednio przylega do mojego domu.
Jako, ze kola lowieckie, ktore poluja na moim terenie sa zainteresowane wylacznie polowaniem na losie to cala kwestia zwierzyny drobnej ( wszystko do rozmiary sarny) lezalo u nas odlogiem.
Jak wykupilem licencje na moje obwody lowieckie to postanowilem sam sie za to zabrac z tego powodu, ze moim ulubionym rodzajem polowan jest wlasnie polowanie na zwierzyne drobna.
W moim obwodzie plynie sobie dosc spora rzeka i jest tez mnostwo srodlesnych stawow i jeziorek w ktorych plywa duzo kaczek i gesi.
Problem w tym, ze sa to w wiekszosci gatunki, ktore musza znalesc do wylegu jakies gniazdo. A tych nie bylo u mnie prawie wcale.
Wiec w ciagu ostatnich kilku lat zrobilem kilkadziesiat budek legowych i porozwieszalem je na drzewach u brzegu rzeki.
Na razie obwiesilem skrzynkami legowymi caly obszar w promieniu okolo 2 kilometrow od mojego domu.
Obecnie wstrzymalem rozwieszanie skrzynek na rzece bo te, ktore juz rozwiesilem zajely kaczki i nie chce ich teraz niepotrzebnie niepokoic.
Przenioslem wiec rozwieszanie skrzynek na srodlesne jeziorka, gdzie takze kaczki wystepuja a nie maja miejsc legowych.
Jest z tym troche roboty i trzeba miec niezla kondycje bo dowiezc sie tych budek poza sezonem zimowym nie da niczym.
Trzeba je tachac przez tajge w rekach a troche one waza.
[url=https://postimg.cc/s1RPK1QP]
I obecnie sytuacja z ptactwem wodnym wyglada u mnie tak.
Jak jeszcze pare lat temu widzialem tylko pojedyncze pary tak teraz woda u okolicach mojego domu az kipi od kaczek, gesi i innego ptactwa.
Przyjmujac, ze jedna kaczka sklada 10-12 jajek a zajetych budek mam przkladowo 30 to daje roczny wyleg na poziomie ponad 300 pisklat.
Zalozmy przezywalnosc na pozimie 50% to roczny przyrost poglowia w moim rejonie mam 150 kaczek.
Odstrzele 25-50 to rocznie przyczyniam sie i tak do wzrostu poglowia o 100 kaczek.
Oczywiscie dodatkowo jeszcze trzymam w ryzach lisy i jenoty bo te potrafia mi dosc mocno przerzedzac stan zwierzyny drobnej.
Mam na oku takze kuny, norki i tchorze.
Podszkolilem sie nieco i pobudowalem kilka dyzurnych kapkanow na te lasicowate.
Lasicowate niestety tluka mi glownie pisklaki gluszcow, cietrzewi i jarzabkow.
Tym kurakom moge pomoc w zasadzie tylko poprzez ograniczenie liczby lasicowatych i lisowatych.
Dokarmiac kurakow nie trzeba bo biotop maja tutaj znakomity.
Wogole jesli chodzi o kwestie dokarmiania zwierzyny w Polsce to ono moze miec znaczenie jedynie odciagajace je od upraw rolnych.
Poza tym jednym powodem wg mnie nie ma innych bo zimy w Polsce sa bardzo lagodne i prawie bezsniezne.
U mnie jest inaczej i dlatego ja dokarmiam zima sarny bo te w ponad metrowym sniegu nie sa w stanie prawie nic znalesc i przezywaja glownie dzieki ludzkiej pomocy.
Wokol domu zima mam kilkanascie saren, ktore nie odchodza dalej jak na 100m.
W tym sezonie mam kotnych 8 saren.
Licze na to, ze prawie wszystkie mlode przezyja bo wystrzelalem dosc sporo lisow z mojej okolicy a lisy sa odpwiedzialme za wiekszosc strat w mlodych sarniakach.
Takze saren mi co roku przybywa.
Strzelam tylko do nadmiarowych kozlow i to w pierwszym rzedzie do mlodych oraz do ewentualnych osobnikow selekcyjnych.
W sezonie strzele 2-4 sztuki.

I tak co roku ilosc saren w moim rejonie zwieksza sie o kilka sztuk.
Musi byc im u mnie dobrze bo trzymaja sie mojego terenu i mimo rozpadniecia sie rudla na czas wiosny i lata nadal trzymaja sie one naszego domu a na randki czesto wybieraja sobie lake przed naszymi oknami.
Ale zeby nie bylo, ze licze sie tylko ze zwierzyna, od ktorej moge cos dostac to dokarmiam tez liczne u nas ptactwo drobne.
Przez cala zime przeznaczam na to prawie 100 kg ziarna luskanego slonecznika plus inne frykasy.

Do karmnikow przychodza rozniez wiewiorki, ktorym pobudowalem w stodolach podesty na budowe gniazd.
Mamy u siebie kilka par, ktore wlasnie na dniach beda sie kocily.
Ogolnie mowiac na pomoc zwierzynie na moim terenie wydaje corocznie rownowartosc kwoty za ktora moglbym sobie spokojnie wstawic do mojego karabinu nowiutka, wyczynowa lufe Kriegera. Do tego dochodzi ponad 100 godzin mojej pracy nad budowa skrzynek legowych i innymi pracami w terenie.
Ja dzialam u mnie sam ale ile mozna by zrobic dzialajac w terenie jako kolo lowieckie?
W Polsce mysliwi maja takie mozliwosci ale najpierw musza ogarnac temat z narodowymi problemami, ktore tak znakomicie wykorzystuja rozni nasi wrogowie sterujac nimi do osiagania wlasnych celow.
Kiedys w Polsce lektura uzupelniajaca w ostatnch klasach liceow byla znakomita ksiazka, ktora bardzo szybko chylkiem wycofano.
Polecam ja kolegom bo jest w niej wylozone prosto i dokladnie za pomoca jakich srodkow i w jakich celach, wykorzystujac nasze narodowe przywary jestesmy sterowani do realizacji obcych celow.
https://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=63285
Pozdrawiam wszystkich strzelcow i mysliwych.
