Egzamin policyjny kolekcjonerski WPA Warszawa 27-28.03.2018 – oczekiwanie i relacja
: 30 marca 2018, 19:46
Niedawno (chwalę się) , udało mi się razem z bratem (dlatego będę pisał w liczbie mnogiej- jako my) wyrobić/zdobyć pozwolenie na broń do celów kolekcjonerskich, w Warszawskim WPA.
Moje opowiadanie podzielę na 3 części:
1. Złożenie papierów i oczekiwanie.
2. Egzamin teoretyczny – relacja
3. Egzamin praktyczny - relacja
Część 1 – Papierologia + oczekiwanie.
Decyzję z bratem podjęliśmy na początku stycznia, po tym jak kupiliśmy sobie broń „C02 RAM Walther PPQ m2 T4E” i stwierdziliśmy że to jednak za mało, że fajniej byłoby mieć prawdziwe :].
Jako że znaliśmy z bratem kolegę, który jest instruktorem na strzelnicy, pomógł on nam zapisać się do stowarzyszenia kolekcjonerskiego (PSKBPiSS) i wyjaśnił postawy obsługi i rozbierania broni (dzięki T.), bo wcześniej mieliśmy kontakt z bronią na strzelnicy tylko raz i to wiele lat temu.
Nie tracąc czasu, podczas gdy czekaliśmy na papier przynależności ze stowarzyszenia, raz w tygodniu staraliśmy pójść na strzelnicę i wystrzelać tak z 25-50 sztuk dziewiątki z glocka 17. przy każdej wizycie. Nie będę ukrywał asem strzelectwa nie jestem i aby strzelać 95% w „czarne” (siódemka na tarczy i wyżej), musiałem z bratem odwiedzić strzelnicę tak z 6-7 razy, i trochę się wystrzelać.
Gdy tak około 20 stycznia, otrzymaliśmy status i przynależność do stowarzyszenia, zapisaliśmy się na badania lekarskie i psychologiczne. Tak jak większość osób polecających w Warszawie, wybraliśmy Personę na Czerniowieckiej (500 zł, parę dni czekania, badania trwały około 1,5 h, bez problemów).
Gdy już mieliśmy komplet papierków, 29 stycznia, zawitaliśmy osobiście w Warszawskim WPA, a że był to poniedziałek to sobie postaliśmy około godziny, ale i tak jak na tą ilość osób (około 30), szło szybko, bo 3 okienka były otwarte.
Tam złożyliśmy: status i przynależność do stowarzyszenia, zdjęcie, wniosek o wydanie pozwolenia (10 sztuk do celów kolekcjonerskich), opłatę administracyjną 242 zł, orzeczenia: lekarskie i psycho.
Teraz zaczął się najgorszy etap, „oczekiwanie”. Przypomnę, że z bratem złożyliśmy wnioski tego samego dnia. Gdy dostaliśmy listy „o wszczęciu postępowania administracyjnego” mój miał datę wystawienia 6 lutego, a brata 2 lutego. Oczywiście był „skomplikowany charakter sprawy” i data zakończenia postępowania na 29 marca. U brata poszło „sprawnie”, 16 marca dostał wezwanie na egzamin 27 marca, z datą na wezwaniu 8 marca, czyli pocztą szło 8 dni.
Oczywiście ja nic nie dostałem i się wkurwiłem, bo domyślałem się, że zawinił tu policjant dzielnicowy. Z bratem w przeciągu 2-3 tygodni od złożenia wniosku, kontaktowali się policjanci z miejsca stałego pobytu i zameldowania. W moim przypadku kontaktował się tylko dzielnicowy z miejsca stałego pobytu, a że oba moje miejsca: zameldowania i zamieszkania są w tej samej dzielnicy, uznałem, że podzielili się 1 dnym wywiadem, co było błędem z mojej strony, bo powinienem był sam się kontaktować się z dzielnicowym wcześniej.
W każdym razie po ponad półtora miesiąca od złożenia wniosku, kiedy brat otrzymał już wezwanie na egzamin, ja dopiero dodzwoniłem się do dzielnicowego, a on mi mówi że nie ma na mnie „zlecenia”.
Tego samego dnia dzwoniłem też do WPA i drugiego dzielnicowego i nagle 3 godziny później koleś do mnie oddzwania i mówi, że „DOPIERO” przyszła prośba o przeprowadzenie wywiadu środowiskowego," tak aha, na pewno…"
W każdym razie, minął kolejny tydzień i dopiero po moim trzecim telefonie, na 3 dni przed egzaminem łaskawy dzielnicowy, wysłał wywiad faksem do WPA.
Na szczęście widać byłem miły, bo dzień przed egzaminem, po 2 gim telefonie, wywiad środowiskowy znalazł się w WPA, gdyby nie chęć szybkiego załatwienia sprawy przez Panią komisarz MF, która prowadziła moją sprawę, to bym nie miał egzaminu teoretycznego następnego dnia.
Sytuacja o tyle śmieszna, że wezwanie na egzamin otrzymałem tego samego dnia, którego miałem egzamin, siedząc już w ławce. Koniec z końców egzamin miałem razem z bratem i obaj zdaliśmy. Opis egzaminu razem z pytaniami w 2 części opowiadania :].
PS. Jak nie chcecie ryzykować i czekać 3 miesięcy lub dłużej na egzamin, to dzwońcie do dzielnicowego 3 tygodnie od złożenia wniosku, a gdy się już upewnicie się, że wysłał wywiad środowiskowy do WPA, to po pewnym czasie do WPA, z pytania czy opinia/wywiad doszedł i kiedy możecie mieć najszybciej egzamin. Oczywiście będąc grzecznym i miłym przez telefon można więcej zdziałać :].
Gdyby nie to, że stałem się „poganiaczem policjanta przez telefon”, to nie miałbym w tym momencie, jeszcze nawet terminu egzaminu.
Moje opowiadanie podzielę na 3 części:
1. Złożenie papierów i oczekiwanie.
2. Egzamin teoretyczny – relacja
3. Egzamin praktyczny - relacja
Część 1 – Papierologia + oczekiwanie.
Decyzję z bratem podjęliśmy na początku stycznia, po tym jak kupiliśmy sobie broń „C02 RAM Walther PPQ m2 T4E” i stwierdziliśmy że to jednak za mało, że fajniej byłoby mieć prawdziwe :].
Jako że znaliśmy z bratem kolegę, który jest instruktorem na strzelnicy, pomógł on nam zapisać się do stowarzyszenia kolekcjonerskiego (PSKBPiSS) i wyjaśnił postawy obsługi i rozbierania broni (dzięki T.), bo wcześniej mieliśmy kontakt z bronią na strzelnicy tylko raz i to wiele lat temu.
Nie tracąc czasu, podczas gdy czekaliśmy na papier przynależności ze stowarzyszenia, raz w tygodniu staraliśmy pójść na strzelnicę i wystrzelać tak z 25-50 sztuk dziewiątki z glocka 17. przy każdej wizycie. Nie będę ukrywał asem strzelectwa nie jestem i aby strzelać 95% w „czarne” (siódemka na tarczy i wyżej), musiałem z bratem odwiedzić strzelnicę tak z 6-7 razy, i trochę się wystrzelać.
Gdy tak około 20 stycznia, otrzymaliśmy status i przynależność do stowarzyszenia, zapisaliśmy się na badania lekarskie i psychologiczne. Tak jak większość osób polecających w Warszawie, wybraliśmy Personę na Czerniowieckiej (500 zł, parę dni czekania, badania trwały około 1,5 h, bez problemów).
Gdy już mieliśmy komplet papierków, 29 stycznia, zawitaliśmy osobiście w Warszawskim WPA, a że był to poniedziałek to sobie postaliśmy około godziny, ale i tak jak na tą ilość osób (około 30), szło szybko, bo 3 okienka były otwarte.
Tam złożyliśmy: status i przynależność do stowarzyszenia, zdjęcie, wniosek o wydanie pozwolenia (10 sztuk do celów kolekcjonerskich), opłatę administracyjną 242 zł, orzeczenia: lekarskie i psycho.
Teraz zaczął się najgorszy etap, „oczekiwanie”. Przypomnę, że z bratem złożyliśmy wnioski tego samego dnia. Gdy dostaliśmy listy „o wszczęciu postępowania administracyjnego” mój miał datę wystawienia 6 lutego, a brata 2 lutego. Oczywiście był „skomplikowany charakter sprawy” i data zakończenia postępowania na 29 marca. U brata poszło „sprawnie”, 16 marca dostał wezwanie na egzamin 27 marca, z datą na wezwaniu 8 marca, czyli pocztą szło 8 dni.
Oczywiście ja nic nie dostałem i się wkurwiłem, bo domyślałem się, że zawinił tu policjant dzielnicowy. Z bratem w przeciągu 2-3 tygodni od złożenia wniosku, kontaktowali się policjanci z miejsca stałego pobytu i zameldowania. W moim przypadku kontaktował się tylko dzielnicowy z miejsca stałego pobytu, a że oba moje miejsca: zameldowania i zamieszkania są w tej samej dzielnicy, uznałem, że podzielili się 1 dnym wywiadem, co było błędem z mojej strony, bo powinienem był sam się kontaktować się z dzielnicowym wcześniej.
W każdym razie po ponad półtora miesiąca od złożenia wniosku, kiedy brat otrzymał już wezwanie na egzamin, ja dopiero dodzwoniłem się do dzielnicowego, a on mi mówi że nie ma na mnie „zlecenia”.
Tego samego dnia dzwoniłem też do WPA i drugiego dzielnicowego i nagle 3 godziny później koleś do mnie oddzwania i mówi, że „DOPIERO” przyszła prośba o przeprowadzenie wywiadu środowiskowego," tak aha, na pewno…"
W każdym razie, minął kolejny tydzień i dopiero po moim trzecim telefonie, na 3 dni przed egzaminem łaskawy dzielnicowy, wysłał wywiad faksem do WPA.
Na szczęście widać byłem miły, bo dzień przed egzaminem, po 2 gim telefonie, wywiad środowiskowy znalazł się w WPA, gdyby nie chęć szybkiego załatwienia sprawy przez Panią komisarz MF, która prowadziła moją sprawę, to bym nie miał egzaminu teoretycznego następnego dnia.
Sytuacja o tyle śmieszna, że wezwanie na egzamin otrzymałem tego samego dnia, którego miałem egzamin, siedząc już w ławce. Koniec z końców egzamin miałem razem z bratem i obaj zdaliśmy. Opis egzaminu razem z pytaniami w 2 części opowiadania :].
PS. Jak nie chcecie ryzykować i czekać 3 miesięcy lub dłużej na egzamin, to dzwońcie do dzielnicowego 3 tygodnie od złożenia wniosku, a gdy się już upewnicie się, że wysłał wywiad środowiskowy do WPA, to po pewnym czasie do WPA, z pytania czy opinia/wywiad doszedł i kiedy możecie mieć najszybciej egzamin. Oczywiście będąc grzecznym i miłym przez telefon można więcej zdziałać :].
Gdyby nie to, że stałem się „poganiaczem policjanta przez telefon”, to nie miałbym w tym momencie, jeszcze nawet terminu egzaminu.