Kolego co ty piszesz? Jaka częściowa wina strzelającego? Każdy wyjęty z pudełka nabój mam ważyć, rozcalać? A klient, syn, córka, żona, sąsiad itp itd którzy lądują magazynek i strzelają też muszą mieć specjalistyczne kursy ze znajomości wagi kształtu elaboracji amunicji? Czy też może pokazywać jak wzorcowy nabój wygląda?Jedrula pisze:A konkretniej? Bo niewyłapany nabój bez prochu to po części wina strzelającego, takie numery to się zdarzają nie tylko w tej firmie.
W przypadku braku prochu w naboju wina jest ewidentna producenta: Kontrola jakości "leży". I co z tego że i słyszałeś że ktoś tam wystrzelał 5 tyś tej amunicji i się nic nie stało? A ktoś opisuje że widział jako to spłonki wylatały ale się "udało" wyłapać to przy ładowaniu. To ma być norma? No chyba nie.
Bo 1. mogli nie wyłapać, bo właśnie ten 5001 nabój może skutkować tym że Twój klient, syn, córka, żona itp itd zostanie ranny, okaleczony. Albo tylko Twój wymarzony oszpejowany super hiper karabin, pistolet zamieni się w kosztowną kupę złomu.
No a producent? No jak to zawsze..... "Masz Pan dowód że to mój nabój to spowodował?" No nie masz, poza batalią w sądzie przez x lat. I sędzia Ci też powie że to Twoja wina - bo mogłeś nie kupować tej amunicji.
Miłego dnia.