Oksyda w domu. Naprawa oksydy
: 25 lutego 2018, 13:31
Postaram się opisać Wam dość starą i nieco już zapomnianą, a niegdyś powszechną technikę oksydowania broni (do I wojny światowej większość fabryk tak właśnie oksydowała). Wywodzi się ona z brunirowania. Polega ona na celowym wywołaniu korozji na przedmiocie, a potem przemianie czerwonego tlenku żelaza(III), Fe2O3 w twardy tlenek żelaza(II) diżelaza(III), Fe3O4, czyli prawie w to samo, co współczesne oksydy na gorąco. Powłoka ta jest bardzo odporna mechanicznie (w procesie technologicznym jest szorowanie szczotką stalową), i dobrze zabezpiecza przed korozją (podobno lepiej niż współczesna gorąca). Wizualnie jest matowa, satynowa lub błyszcząca, lecz nigdy nie będzie tak lustrzana jak oksyda na gorąco na wypolerowanym przedmiocie.
Dużą zaletą tej techniki jest to, że możemy punktowo uzupełniać oksydę, bez utraty jej jednolitego odcienia na całym przedmiocie, jest to też metoda na "kaszkę" na naszych zabawkach.
Przepis który przeczytacie poniżej, wypróbowałem osobiście i efekty są książkowe. Ze względu na to, że trudno o profesjonalne środki, szukałem takich, które można dostać bez problemu, a które działają.
No to do dzieła.
*Potrzebne materiały
Castorama:
- aceton
- rura pcv 100mm, 100cm długa + zaślepka
- rozeta kominowa 100mm
- skórzane rękawice ochronne (zimowe też mogą być)
- zestaw szczoteczek (takie 3 małe, czarne, jedna z tworzywa, jedna mosiądz i jedna stalowa. Nam potrzebna stalowa. Ma najcieńszy drut z tych jakie mi się udało znaleźć na rynku, a i tak lepsza by była drobniejsza)
- doniczka skrzynkowa, taka długość by weszły do niej elementy które chcemy oksydować
- papiery ścierne 320, 400, 600
Poza Casto:
- jodyna 3% (prawdopodobnie działa tak samo a pewnie nawet lepiej płyn do brunirowania Konceptusa, ale nie sprawdzałem, bo nie mam)
- drut stalowy albo miedziany (do wieszania części)
- dobry odtłuszczacz (Meglio polecam)
- kwasek cytrynowy (opcjonalnie ocet, a najlepiej kwas azotowy roztwór 5%)
- rękawiczki nitrylowe (lub lepiej czyste bawełniane)
- płatki kosmetyczne, ręczniki papierowe
- wełna stalowa (opcjonalnie zamiast szczoteczki stalowej, lub zamienne z nią) (UWAGA - wełna stalowa jest natłuszczana, by nie skorodowała, należy ją bardzo dokładnie odtłuścić acetonem! przed użyciem)
- olej wazelinowy lub tradycyjnie olej lniany, tłoczony na zimno
- soda oczyszczona
Wykonanie
Możliwe są scenariusze:
1. zatrzymanie korozji i poprawa wyglądu po "kaszce" bez naruszania oryginalnej oksydy
2. zatrzymanie korozji, uzupełnienie oksydy w wytartych miejscach
3. powłoka "od zera"
1.
Przedmiot bardzo dokładnie odtłuszczamy, kilkukrotnie acetonem - zabieg wykonujemy w rękawiczkach, przedmiot zawieszony na drucie (odtłuszczonym!). Umieszczamy w komorze parowej (opis poniżej) na 10 minut. To zamieni czerwone tlenki w czarne i zwiąże je przy okazji. Wyjmujemy, osuszamy i luźny, czarny osad usuwamy wełną stalową. Potem obfita aplikacja oleju na 24h i wytarcie nadmiaru.
2.
Z przedmiotem postępujemy jak wyżej, z tym że nie nasączamy olejem, a zwilżamy jodyną i umieszczamy w komorze wilgotnościowej (opis poniżej) na kilka-kilkanaście godzin. Powstanie rudy nalot. Nie dotykamy tego, tylko konwertujemy Komorę Wilgotnościową w Komorę Parową i umieszczamy go w niej na 10 minut. Potem standardowo suszenie i wełna stalowa, proces powtarzamy aż osiągniemy pożądany efekt. Z racji tego że powierzchnie mogą być gładkie, wytworzenie na nich powłoki może być trudne i ilość cykli może być W scenariuszu 3 opisuję dokładnie ten proces.
3.
Pierwszą czynnością jaką wykonujemy, pozbywamy smarów, olejów i innego syfu z przedmiotu. Z wiatrówkami jest ciężko - trzeba każdą dziurkę, zakamarek, dokładnie wyczyścić. Przydają się patyczki do uszu, ręczniki papierowe i aceton lub benzyna ekstrakcyjna. Gdy już się uporamy z syfem, przygotowujemy powierzchnię poprzez szlifowanie papierami ściernymi. Powinniśmy poprzestać na papierze 320 albo 400 - zbyt drobny papier pozostawia zbyt gładką powierzchnię, a to utrudnia przyjmowanie się bruniry. Przy szlifowaniu do papieru 600 ciągle jest możliwe uzyskanie powłoki, lecz będzie to bardziej pracochłonne, wymagać będzie większej ilości cykli rdzewienia oraz nadtrawiania powierzchni kwasem.
Po szlifowaniu, pora na odtłuszczenie. W tym celu wlewamy wrzątek z odtłuszczaczem lub płynem do mycia naczyń do doniczki, i umieszczamy tam przedmiot. Dajemy mu parę minut i szorujemy czystymi szmatkami. Ideałem jest gdy mamy pojemnik umożliwiający gotowanie przedmiotu - czyści się wtedy sam z tłuszczów. To jednak nie koniec odtłuszczania Od tego momentu musimy używać rękawiczek (najlepiej czyste bawełniane) lub całkowicie nie dotykać przedmiotu (nie możemy nawet go położyć na stole!) podczas każdej manipulacji przedmiotem.
Pora na aceton. Płatkiem kosmetycznym albo ręcznikiem papierowym parokrotnie myjemy dokładnie cały przedmiot. Najlepiej po ostatnim przecieraniu płatkiem oblać cały przedmiot acetoem i szybko go odsączyć. Przedmiot mamy odtłuszczony.
Teraz nadtrawianie. Dzięki niemu proces zachodzi szybciej a operacja jest nieco łatwiejsza. Wacikiem przecieramy przedmiot octem, roztworem kwasku cytrynowego lub roztworem kwasu azotowego. Oczywiście najszybciej i najmocniej działa kwas azotowy.
Przecieramy aż wacik czy tam płatek kosmetyczny zacznie zbierać "brud" - zmieniać kolor. Przedmiot dokładnie płuczemy gorącą wodą, a następnie przecieramy roztworem sody by zneutralizować kwasy. Od tego momentu każde osuszanie przedmiotu z wody wodociągowej należy robić za pomocą ręczników papierowych - jest to konieczne!
Jeśli oksydujecie lufy, przez przewód przeciągnicie czystą szmatkę by pozbyć się wody, a następnie przeciągnięcie lekko natłuszczoną szmatką. Tak zabezpieczamy lufę przed każdym cyklem rdzewienia.
Czas na nałożenie reagenta, który sprowokuje nam rdzewienie przedmiotu, w naszym przypadku będzie to jodyna z apteki. Działa nawet ta przeterminowana parę lat Bierzemy płatek, zwilżamy go jodyną i odciskamy nadmiar. Równymi pociągnięciami nakładamy jodynę na przedmiot. Ma być tyle, że wyschnie w ciągu kilku sekund, nie za dużo. Umieszczamy w Komorze Wilgotnościowej, nakrywamy foliówką i zakładamy gumkę-recepturkę by było w miarę szczelnie. Odstawiamy na kilka godzin i sprawdzamy co się dzieje. Przedmiot powinien się pokryć delikatnym nalotem rdzy. Ledwo widocznym z boku, ale patrząc wzdłuż przedmiotu będzie on dość wyraźny. Szybkość jego powstawania zależy głównie od temperatury pomieszczenia w którym stoi komora. Taki nalot wystarczy - nie należy trzymać za długo, bo rdza może zniszczyć wykończenie powierzchni i zrobić wżery. Przedmiot (bez dotykania nalotu) umieszczamy na 10 min w Komorze Parowej, wyjmujemy i wieszamy gdzieś, by spokojnie wystygł. W komorze parowej na przedmiocie się kondensuje woda destylowana, która w wyższej temperaturze zamieni nam czerwone tlenki w czarne Rękawice ochronne nam są potrzebne tu, bo z parą nie ma żartów - bardzo łatwo się poparzyć. Operujemy w temperaturach ponad 90 stopni!
Potem za pomocą (ODTŁUSZCZONEJ!!!) wełny stalowej usuwamy luźny, czarny nalot. Możemy też użyć szczoteczki drucianej. Nie ma obaw przed zbyt silnym czyszczeniem - powłoka jest bardzo trwała i szczotka druciana nie robi na niej wrażenia. Oczywiście jak będziemy za mocno drzeć na chama w jednym miejscu, to w końcu wytrzemy metal do gołego. Wycieramy przedmiot czystą szmatką z resztek pyłu i odtłuszczamy 2 razy płatkiem kosmetycznym i acetonem. Nakładamy znów (świeżym płatkiem!!!) jodynę, do komory wilgotnościowej i dalej proces bez zmian powtarzamy, aż osiągniemy wymaganą jednolitość koloru. Może to wymagać 5-10 takich procesów. Gdy uznamy że powłoka jest już wystarczająco czarna i jednolita, wodą z detergentem myjemy przedmiot, na wszelki wypadek roztworem sody neutralizujemy resztki kwasów (no z jodyny raczej nie, bo ich tam nie ma, ale gdy korzystamy z płynów komercyjnych należy to poczynić), suszymy i nakładamy olej na dobę. Potem można przedmiot jeszcze polerować wełną stalową.
Opis Komory Wilgotnościowej.
Robimy ją z rury PCV i zaślepki. Zatykamy ją zaślepką, odwracamy ją do dołu i nalewamy 1/2 szklanki wody. Przed włożeniem przedmiotu do komory należy upewnić się że wewnątrz na jej ściankach nie ma kropelek wody. Gdy przedmiot dotknie takiej kropli to katastrofa! Powstaną duże wżery w tym miejscu. Nie powinien też przedmiot dotykać ścianek rury. Należy też zwrócić uwagę by nie kondensowała się woda na przedmiocie, więc go lekko ogrzewamy - po prostu przy umieszczaniu go w komorze musi być parę stopni cieplejszy, niż pomieszczenie w którym ta komora się znajduje. Kondensacja wody także spowoduje powstanie wżerów.
Opis Komory Parowej
Robimy ją z tej samej rury co wyżej, tylko bez zaślepki. Rozetę kominową umieszczamy na garnku, tak by pewnie tam siedziała, występem do góry. Na ten występ nakładamy rurę PCV szerszym końcem. Garnek z całą resztą wrzucamy na gaz/palnik itp, od góry przykrywamy szmatką. Gdy woda sie zagotuje a cała rura będzie już dobrze gorąca, wieszamy w środku przedmiot na wspomniane wyżej 10 minut. Tutaj sytuacja odwrotna - musimy umieścić zimny przedmiot w gorącej komorze, bo zależy nam, by się na nim skondensowała woda.
Uff, w zasadzie to tyle. Jak widać jest to dość proste i bezpieczne, należy się tylko przyłożyć. Kluczowe jest dokładne odtłuszczenie przedmiotu.
Żałuję, że nie robiłem zdjęć podczas nauki, ale mam na warsztacie starego, mocno skorodowanego Łucznika/ Archer 88, którego kończę oksydować. Na razie więc tylko zdjęcie części, które już są gotowe. Muszka ma ubytki oksydy - przetarcia wywołane celowo. Dźwigienka też specjalnie nie jest całościowo oksydowana i ma celowe przetarcia. Matowy, porowaty finisz spowodowany jest tym, że przedmioty były strasznie skorodowane a nie chciałem wżerów zeszlifowywać...
Tego Łucznika kilka lat temu kupiłem tu na forum - były właścicielu, jakbyś to czytał, odezwij się
Dużą zaletą tej techniki jest to, że możemy punktowo uzupełniać oksydę, bez utraty jej jednolitego odcienia na całym przedmiocie, jest to też metoda na "kaszkę" na naszych zabawkach.
Przepis który przeczytacie poniżej, wypróbowałem osobiście i efekty są książkowe. Ze względu na to, że trudno o profesjonalne środki, szukałem takich, które można dostać bez problemu, a które działają.
No to do dzieła.
*Potrzebne materiały
Castorama:
- aceton
- rura pcv 100mm, 100cm długa + zaślepka
- rozeta kominowa 100mm
- skórzane rękawice ochronne (zimowe też mogą być)
- zestaw szczoteczek (takie 3 małe, czarne, jedna z tworzywa, jedna mosiądz i jedna stalowa. Nam potrzebna stalowa. Ma najcieńszy drut z tych jakie mi się udało znaleźć na rynku, a i tak lepsza by była drobniejsza)
- doniczka skrzynkowa, taka długość by weszły do niej elementy które chcemy oksydować
- papiery ścierne 320, 400, 600
Poza Casto:
- jodyna 3% (prawdopodobnie działa tak samo a pewnie nawet lepiej płyn do brunirowania Konceptusa, ale nie sprawdzałem, bo nie mam)
- drut stalowy albo miedziany (do wieszania części)
- dobry odtłuszczacz (Meglio polecam)
- kwasek cytrynowy (opcjonalnie ocet, a najlepiej kwas azotowy roztwór 5%)
- rękawiczki nitrylowe (lub lepiej czyste bawełniane)
- płatki kosmetyczne, ręczniki papierowe
- wełna stalowa (opcjonalnie zamiast szczoteczki stalowej, lub zamienne z nią) (UWAGA - wełna stalowa jest natłuszczana, by nie skorodowała, należy ją bardzo dokładnie odtłuścić acetonem! przed użyciem)
- olej wazelinowy lub tradycyjnie olej lniany, tłoczony na zimno
- soda oczyszczona
Wykonanie
Możliwe są scenariusze:
1. zatrzymanie korozji i poprawa wyglądu po "kaszce" bez naruszania oryginalnej oksydy
2. zatrzymanie korozji, uzupełnienie oksydy w wytartych miejscach
3. powłoka "od zera"
1.
Przedmiot bardzo dokładnie odtłuszczamy, kilkukrotnie acetonem - zabieg wykonujemy w rękawiczkach, przedmiot zawieszony na drucie (odtłuszczonym!). Umieszczamy w komorze parowej (opis poniżej) na 10 minut. To zamieni czerwone tlenki w czarne i zwiąże je przy okazji. Wyjmujemy, osuszamy i luźny, czarny osad usuwamy wełną stalową. Potem obfita aplikacja oleju na 24h i wytarcie nadmiaru.
2.
Z przedmiotem postępujemy jak wyżej, z tym że nie nasączamy olejem, a zwilżamy jodyną i umieszczamy w komorze wilgotnościowej (opis poniżej) na kilka-kilkanaście godzin. Powstanie rudy nalot. Nie dotykamy tego, tylko konwertujemy Komorę Wilgotnościową w Komorę Parową i umieszczamy go w niej na 10 minut. Potem standardowo suszenie i wełna stalowa, proces powtarzamy aż osiągniemy pożądany efekt. Z racji tego że powierzchnie mogą być gładkie, wytworzenie na nich powłoki może być trudne i ilość cykli może być W scenariuszu 3 opisuję dokładnie ten proces.
3.
Pierwszą czynnością jaką wykonujemy, pozbywamy smarów, olejów i innego syfu z przedmiotu. Z wiatrówkami jest ciężko - trzeba każdą dziurkę, zakamarek, dokładnie wyczyścić. Przydają się patyczki do uszu, ręczniki papierowe i aceton lub benzyna ekstrakcyjna. Gdy już się uporamy z syfem, przygotowujemy powierzchnię poprzez szlifowanie papierami ściernymi. Powinniśmy poprzestać na papierze 320 albo 400 - zbyt drobny papier pozostawia zbyt gładką powierzchnię, a to utrudnia przyjmowanie się bruniry. Przy szlifowaniu do papieru 600 ciągle jest możliwe uzyskanie powłoki, lecz będzie to bardziej pracochłonne, wymagać będzie większej ilości cykli rdzewienia oraz nadtrawiania powierzchni kwasem.
Po szlifowaniu, pora na odtłuszczenie. W tym celu wlewamy wrzątek z odtłuszczaczem lub płynem do mycia naczyń do doniczki, i umieszczamy tam przedmiot. Dajemy mu parę minut i szorujemy czystymi szmatkami. Ideałem jest gdy mamy pojemnik umożliwiający gotowanie przedmiotu - czyści się wtedy sam z tłuszczów. To jednak nie koniec odtłuszczania Od tego momentu musimy używać rękawiczek (najlepiej czyste bawełniane) lub całkowicie nie dotykać przedmiotu (nie możemy nawet go położyć na stole!) podczas każdej manipulacji przedmiotem.
Pora na aceton. Płatkiem kosmetycznym albo ręcznikiem papierowym parokrotnie myjemy dokładnie cały przedmiot. Najlepiej po ostatnim przecieraniu płatkiem oblać cały przedmiot acetoem i szybko go odsączyć. Przedmiot mamy odtłuszczony.
Teraz nadtrawianie. Dzięki niemu proces zachodzi szybciej a operacja jest nieco łatwiejsza. Wacikiem przecieramy przedmiot octem, roztworem kwasku cytrynowego lub roztworem kwasu azotowego. Oczywiście najszybciej i najmocniej działa kwas azotowy.
Przecieramy aż wacik czy tam płatek kosmetyczny zacznie zbierać "brud" - zmieniać kolor. Przedmiot dokładnie płuczemy gorącą wodą, a następnie przecieramy roztworem sody by zneutralizować kwasy. Od tego momentu każde osuszanie przedmiotu z wody wodociągowej należy robić za pomocą ręczników papierowych - jest to konieczne!
Jeśli oksydujecie lufy, przez przewód przeciągnicie czystą szmatkę by pozbyć się wody, a następnie przeciągnięcie lekko natłuszczoną szmatką. Tak zabezpieczamy lufę przed każdym cyklem rdzewienia.
Czas na nałożenie reagenta, który sprowokuje nam rdzewienie przedmiotu, w naszym przypadku będzie to jodyna z apteki. Działa nawet ta przeterminowana parę lat Bierzemy płatek, zwilżamy go jodyną i odciskamy nadmiar. Równymi pociągnięciami nakładamy jodynę na przedmiot. Ma być tyle, że wyschnie w ciągu kilku sekund, nie za dużo. Umieszczamy w Komorze Wilgotnościowej, nakrywamy foliówką i zakładamy gumkę-recepturkę by było w miarę szczelnie. Odstawiamy na kilka godzin i sprawdzamy co się dzieje. Przedmiot powinien się pokryć delikatnym nalotem rdzy. Ledwo widocznym z boku, ale patrząc wzdłuż przedmiotu będzie on dość wyraźny. Szybkość jego powstawania zależy głównie od temperatury pomieszczenia w którym stoi komora. Taki nalot wystarczy - nie należy trzymać za długo, bo rdza może zniszczyć wykończenie powierzchni i zrobić wżery. Przedmiot (bez dotykania nalotu) umieszczamy na 10 min w Komorze Parowej, wyjmujemy i wieszamy gdzieś, by spokojnie wystygł. W komorze parowej na przedmiocie się kondensuje woda destylowana, która w wyższej temperaturze zamieni nam czerwone tlenki w czarne Rękawice ochronne nam są potrzebne tu, bo z parą nie ma żartów - bardzo łatwo się poparzyć. Operujemy w temperaturach ponad 90 stopni!
Potem za pomocą (ODTŁUSZCZONEJ!!!) wełny stalowej usuwamy luźny, czarny nalot. Możemy też użyć szczoteczki drucianej. Nie ma obaw przed zbyt silnym czyszczeniem - powłoka jest bardzo trwała i szczotka druciana nie robi na niej wrażenia. Oczywiście jak będziemy za mocno drzeć na chama w jednym miejscu, to w końcu wytrzemy metal do gołego. Wycieramy przedmiot czystą szmatką z resztek pyłu i odtłuszczamy 2 razy płatkiem kosmetycznym i acetonem. Nakładamy znów (świeżym płatkiem!!!) jodynę, do komory wilgotnościowej i dalej proces bez zmian powtarzamy, aż osiągniemy wymaganą jednolitość koloru. Może to wymagać 5-10 takich procesów. Gdy uznamy że powłoka jest już wystarczająco czarna i jednolita, wodą z detergentem myjemy przedmiot, na wszelki wypadek roztworem sody neutralizujemy resztki kwasów (no z jodyny raczej nie, bo ich tam nie ma, ale gdy korzystamy z płynów komercyjnych należy to poczynić), suszymy i nakładamy olej na dobę. Potem można przedmiot jeszcze polerować wełną stalową.
Opis Komory Wilgotnościowej.
Robimy ją z rury PCV i zaślepki. Zatykamy ją zaślepką, odwracamy ją do dołu i nalewamy 1/2 szklanki wody. Przed włożeniem przedmiotu do komory należy upewnić się że wewnątrz na jej ściankach nie ma kropelek wody. Gdy przedmiot dotknie takiej kropli to katastrofa! Powstaną duże wżery w tym miejscu. Nie powinien też przedmiot dotykać ścianek rury. Należy też zwrócić uwagę by nie kondensowała się woda na przedmiocie, więc go lekko ogrzewamy - po prostu przy umieszczaniu go w komorze musi być parę stopni cieplejszy, niż pomieszczenie w którym ta komora się znajduje. Kondensacja wody także spowoduje powstanie wżerów.
Opis Komory Parowej
Robimy ją z tej samej rury co wyżej, tylko bez zaślepki. Rozetę kominową umieszczamy na garnku, tak by pewnie tam siedziała, występem do góry. Na ten występ nakładamy rurę PCV szerszym końcem. Garnek z całą resztą wrzucamy na gaz/palnik itp, od góry przykrywamy szmatką. Gdy woda sie zagotuje a cała rura będzie już dobrze gorąca, wieszamy w środku przedmiot na wspomniane wyżej 10 minut. Tutaj sytuacja odwrotna - musimy umieścić zimny przedmiot w gorącej komorze, bo zależy nam, by się na nim skondensowała woda.
Uff, w zasadzie to tyle. Jak widać jest to dość proste i bezpieczne, należy się tylko przyłożyć. Kluczowe jest dokładne odtłuszczenie przedmiotu.
Żałuję, że nie robiłem zdjęć podczas nauki, ale mam na warsztacie starego, mocno skorodowanego Łucznika/ Archer 88, którego kończę oksydować. Na razie więc tylko zdjęcie części, które już są gotowe. Muszka ma ubytki oksydy - przetarcia wywołane celowo. Dźwigienka też specjalnie nie jest całościowo oksydowana i ma celowe przetarcia. Matowy, porowaty finisz spowodowany jest tym, że przedmioty były strasznie skorodowane a nie chciałem wżerów zeszlifowywać...
Tego Łucznika kilka lat temu kupiłem tu na forum - były właścicielu, jakbyś to czytał, odezwij się