Wybuchająca amunicja
Moderator: Moderatorzy WBP
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 425
- Rejestracja: 04 lutego 2006, 21:57
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Kraków
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
Witam!
Czytam ten wątek z dużym zainteresowaniem, chwilami przypomina on rady i refleksje domorosłych saperów, a chwilami wspomnienia kombatantów..
Jeśli wolno mi coś tu dodać, to to, ze pocisk do Lebela NIE BYŁ pociskiem płaszczowym! On był wykonany w jednym kawałku z czystego tombaku! Uzasadnienie tej rozrzutności materiałowej było takie, że miał on optymalny z punktu widzenia aerodynamiki kształt (taki, jak współczesne pociski karabinowe ) ale ten kształt nie był możliwy do uzyskania jako płaszczowy w XIX wieku...
pozdrawiam!
Czytam ten wątek z dużym zainteresowaniem, chwilami przypomina on rady i refleksje domorosłych saperów, a chwilami wspomnienia kombatantów..
Jeśli wolno mi coś tu dodać, to to, ze pocisk do Lebela NIE BYŁ pociskiem płaszczowym! On był wykonany w jednym kawałku z czystego tombaku! Uzasadnienie tej rozrzutności materiałowej było takie, że miał on optymalny z punktu widzenia aerodynamiki kształt (taki, jak współczesne pociski karabinowe ) ale ten kształt nie był możliwy do uzyskania jako płaszczowy w XIX wieku...
pozdrawiam!
Your gun can't think, You can...
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 1235
- Rejestracja: 11 maja 2006, 09:10
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Wrocław
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 94
- Rejestracja: 10 maja 2006, 12:09
- Tematy: 0
- Lokalizacja: dolnoslaskie
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
Gwoli wyjaśnienia bajek zapodanych przez kolege Piotra Piekielnego
pierwsze primo-cyt."eszelony miały wtedy pierwszeństwo przed innymi pociągami"- bujda na resorach to eszelony podrózowały tylko po wolnym torze czyli podróż eszelonem z Wrocławia do Orzysza trwała siedem dni
drugie primo-cyt" miałem znajomych, co konwojowali różne pociągi wojskowe, wojskowa amunicja była oficjalnie bardziej "be"" jeszcze większa bzdura bo nikt eszelonów nie konwojował oprócz samego wojska które nimi podróżowalo
trzecie primo i ostatnie - zapodałem koledze aby zapoznał sie z przepisami dotyczącymi przewozu amunicji z lat które go interesują - ale kolega nie zrobił tego i dalej wypisuje dyrdymały o transporcie ,wręcz całych eszelonach amunicji a są to ewidentne bzdury wyssane z palca
jeszcze raz polecam (Dz. U. Nr 117, poz. 1007). to juz nowy przepis europejski ,poprzednie były jeszcze bardziej restrykcyjne
Prawdopodobnie jako kolejarz powinien kolega wiedzieć jak wygladało formowanie składów na górkach rozrządowych - i chociarzby z tego powodu w latach sześdziesiątych i siedemdziesiątych nie przewożono nigdy amunicji koleja - służyły do tego specjalnie oznakowane samochody a konwojenci jezeli juz byli to słuzyli raczej do prac załadunkowo wyladunkowych niz do ochrony konwoju
Zdecydowanie bajki o zomowcach wychodzą koledze lepiej
pierwsze primo-cyt."eszelony miały wtedy pierwszeństwo przed innymi pociągami"- bujda na resorach to eszelony podrózowały tylko po wolnym torze czyli podróż eszelonem z Wrocławia do Orzysza trwała siedem dni
drugie primo-cyt" miałem znajomych, co konwojowali różne pociągi wojskowe, wojskowa amunicja była oficjalnie bardziej "be"" jeszcze większa bzdura bo nikt eszelonów nie konwojował oprócz samego wojska które nimi podróżowalo
trzecie primo i ostatnie - zapodałem koledze aby zapoznał sie z przepisami dotyczącymi przewozu amunicji z lat które go interesują - ale kolega nie zrobił tego i dalej wypisuje dyrdymały o transporcie ,wręcz całych eszelonach amunicji a są to ewidentne bzdury wyssane z palca
jeszcze raz polecam (Dz. U. Nr 117, poz. 1007). to juz nowy przepis europejski ,poprzednie były jeszcze bardziej restrykcyjne
Prawdopodobnie jako kolejarz powinien kolega wiedzieć jak wygladało formowanie składów na górkach rozrządowych - i chociarzby z tego powodu w latach sześdziesiątych i siedemdziesiątych nie przewożono nigdy amunicji koleja - służyły do tego specjalnie oznakowane samochody a konwojenci jezeli juz byli to słuzyli raczej do prac załadunkowo wyladunkowych niz do ochrony konwoju
Zdecydowanie bajki o zomowcach wychodzą koledze lepiej
- tomkow
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 658
- Rejestracja: 27 października 2004, 20:42
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
- Kontakt:
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 1235
- Rejestracja: 11 maja 2006, 09:10
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Wrocław
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
No cóż - może to bajki, a może... historia!aspirant Fobos pisze:Gwoli wyjaśnienia bajek zapodanych przez kolege Piotra Piekielnego
Jedne jechały tydzień, a inne wciskali w rozkład na siłę, zatrzymując na stacjach pociągi osobowe i cywilne towarowe - nie mnie oceniać, jakie były tego kryteria!!!aspirant Fobos pisze:pierwsze primo-cyt."eszelony miały wtedy pierwszeństwo przed innymi pociągami"- bujda na resorach to eszelony podrózowały tylko po wolnym torze czyli podróż eszelonem z Wrocławia do Orzysza trwała siedem dni
Otóż to - było ich kilku, a ten konkretnie koleś, do którego mam największe zaufanie, konwojował pociągi służąc w armii, w jednostce remontowo - magazynowej!aspirant Fobos pisze:drugie primo-cyt" miałem znajomych, co konwojowali różne pociągi wojskowe, wojskowa amunicja była oficjalnie bardziej "be"" jeszcze większa bzdura bo nikt eszelonów nie konwojował oprócz samego wojska które nimi podróżowalo
Jako technik ekonomista, który nieopatrznie zdradził się ze swoimi kwalifikacjami, szybciutko został zgarnięty z placu składowego, gdzie zaczynał służbę, do sztabu jednostki, jako "wynieś - przynieś - pozamiataj" pisarczyk, co miał sprawdzać, czy cywilni pracownicy jakichś bzdur w papierach nie nawypisywali!
Oficjalnie dostał pod opiekę dział opakowań, a że był młody i "kumaty" to stare "pierdzistołki" wciskały mu różne inne zadania - w tym konwojowanie transportów, co z jednostki wychodzić miały!
Zdarzało mu się też jeździć w delegacje, polegające na konwojowaniu do Wrocławia, bo fartownie służył w mieście, w którym mieszkał, transportów różnych rzeczy, w tamtych, kryzysowych czasach szczególnie "łakomych" - na przykład opon do ciężarówek, samochodów osobowych i busów typu "Żuk" i "Nysa", czy akumulatorów różnego rodzaju, a także rozmaitych motoryzacyjnych części i akcesoriów!
Chodziło o to, żeby w miarę możliwości sprawdził, czy to, co napisano w listach przewozowych, czy jak tam się to nazywa, zgadza się ze stanem faktycznym, a później pilnował, żeby te rzeczy w drodze do jego jednostki "nóg nie dostały"!
Jako porządnie wychowany harcerz ze środowisk powiązanych z KIHAM (warto sprawdzić, co to takiego było...), do czego przyznał się, usiłując wyprosić urlop na prowadzenie harcerskiego obozu, na pewno był do tego lepszy, niż zwykły "zając", albo cywilny "pierdzistołek" ze sztabu!
Jakoś tak się składa, że - chociaż faktycznie nie było całych składów wyładowanych amunicją - często w przyjeżdżającym do tej jednostki pociągu, albo z niej wyjeżdżającym, był wagon załadowany amunicją, głównie karabinową!aspirant Fobos pisze:trzecie primo i ostatnie - zapodałem koledze aby zapoznał sie z przepisami dotyczącymi przewozu amunicji z lat które go interesują - ale kolega nie zrobił tego i dalej wypisuje dyrdymały o transporcie ,wręcz całych eszelonach amunicji a są to ewidentne bzdury wyssane z palca
jeszcze raz polecam (Dz. U. Nr 117, poz. 1007). to juz nowy przepis europejski ,poprzednie były jeszcze bardziej restrykcyjne
I co jakiś czas mój koleś taki właśnie pociąg konwojował...
I dwa razy w ciągu służby zdarzyło się mu łazić po prowadzącej do jednostki kolejowej bocznicy, w towarzystwie ściągniętych "na gwałt" żołnierzy, szukając wysypanych z wagonu nabojów po "dupnięciu" jednego z nich w puszce - raz we Wrocławiu, a drugi raz gdzieś pod Kostrzyniem.
Nie on wpadał na ten pomysł - te akcje zarządzali magazynierzy z jednostek, do których miała trafić owa amunicja...
Nie jestem kolejarzem, ale orientuję się, co oni wyprawiali na górkach rozrządowych, nie tylko z wagonami ze sprzętem wojskowym - znajomy kolejarz (jaki ten świat jest mały!!!), wówczas odrabiający na górce rozrządowej praktykę jako uczeń technikum kolejowego, opowiadał o wagonie, pełnym kineskopów kolorowych z Piaseczna: po zestawieniu składu z ponad setki całe zostały tylko dwa, mimo że były naprawdę porządnie zapakowane!!!aspirant Fobos pisze:Prawdopodobnie jako kolejarz powinien kolega wiedzieć jak wygladało formowanie składów na górkach rozrządowych - i chociarzby z tego powodu w latach sześdziesiątych i siedemdziesiątych nie przewożono nigdy amunicji koleja - służyły do tego specjalnie oznakowane samochody a konwojenci jezeli juz byli to słuzyli raczej do prac załadunkowo wyladunkowych niz do ochrony konwoju
Rzecz miał zauważyć pracownik "Polcoloru", który nadzorował załadunek i przetaczanie wagonu, a później miał go konwojować do miejsca przeznaczenia - jak tylko usłyszał dziwne odgłosy, dochodzące z wagonu, kazał go otworzyć: ponoć dosłownie rwał włosy z głowy, kiedy zobaczył, co zostało z ładunku...
I jak mogło wtedy w Polsce nie być kryzysu???
Do jednostki kolesia często przywożono koleją balony z kwasem siarkowym, do zalewania nowych akumulatorów, które przyjeżdżały do niej "suche" - dość często więcej niż połowa z nich nie wytrzymywała podróży, mimo że jechały w wyłożonych wiórami solidnych, wiklinowych koszach, wsadzonych w odpowiednie zasieki...
I nie pomagały na to skargi, pisane do dyrekcji DOKP!
Wyobrażacie sobie chyba, jaką "przyjemność" stanowiło posprzątanie wagonów z pozostałości po takim transporcie?...
Nie wiem, jak armijne praktyki z połowy lat osiemdziesiątych (bo wtedy rzecz się działa!) miały się do obowiązujących wówczas przepisów - ale były, jakie były!
A rolę, jaką pełnił mój koleś w tych pociągach, opisałem powyżej...
To, niestety, też nie była bajka - a już na pewno nie dla żony i dzieci tego zomowca...aspirant Fobos pisze:Zdecydowanie bajki o zomowcach wychodzą koledze lepiej
Pozdrawiam!
Piotr - "Piekielny
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 94
- Rejestracja: 10 maja 2006, 12:09
- Tematy: 0
- Lokalizacja: dolnoslaskie
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
Sukcesywnie mylisz kolego Piotrze amunicje z matriałami rezerw państwowych- bo materiały które konwojował twój kolega to materiały rezerw państwowych składowane w magazynach na terenie kraju , istniejące zreszta do dzis ale one były ochraniane tylko przez tzw SOK
Jeden Star 66 zaladowany amunicją strzelecką z Namysłowa wystarczał wystarczał szkole na Czajkowskiego na dwa lata
Pozdrawiam
Jeden Star 66 zaladowany amunicją strzelecką z Namysłowa wystarczał wystarczał szkole na Czajkowskiego na dwa lata
Pozdrawiam
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 1235
- Rejestracja: 11 maja 2006, 09:10
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Wrocław
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
Mam pytanko - ilu było elewów na jednym roku w tej szkółce?aspirant Fobos pisze:Sukcesywnie mylisz kolego Piotrze amunicje z matriałami rezerw państwowych- bo materiały które konwojował twój kolega to materiały rezerw państwowych składowane w magazynach na terenie kraju , istniejące zreszta do dzis ale one były ochraniane tylko przez tzw SOK
Jeden Star 66 zaladowany amunicją strzelecką z Namysłowa wystarczał wystarczał szkole na Czajkowskiego na dwa lata
Pozdrawiam
A ilu żołnierzy służyło po zwykłych, piechocińskich jednostkach???
Podejrzewam, że gdyby uczniowie Zmechu mieli wystrzelać amunicję za cały Okręg, to by dniami i nocami, całymi tygodniami, ze strzelnicy wychodzić nie mogli!!!
Zwłaszcza, że jeszcze w tym czasie żołnierze więcej, niż raz w roku, na strzelnicach bywali...
Jeśli ktoś myli różne rodzaje zasobów, to nie ja - ja tylko przekazuję, co zasłyszałem!
A nie mam powodu, żeby nie wierzyć TEMU człowiekowi!
Zresztą: rezerwy państwowe to jedno, wojskowe "zeteny na wypadek W" drugie, a materiały na bieżące zużycie to trzecie!!!
A jeszcze pewnie istniały inne kategorie zapasów, w tym takich na "sytuacje nadzwyczajne"...
Co się tyczy przestrzegania przepisów w LWP: bez dwóch zdań były i nawet obowiązywały - ale z ich przestrzeganiem to już bywało różnie, nawet w poważnych sprawach!
Zaś to, że nie za wiele o tym wiadomo, to skutek ukręcania łbów takim sprawom na szczeblu dowództw jednostek, oczywiście o ile było to jeszcze możliwe - bo w razie dochodzenia prowadzonego przez wyższe instancje nie tylko bezpośrednio odpowiedzialny, ale i dowódca jednostki mógł oberwać po łbie!
W najpoważniejszych przypadkach wielu ludziom groziły naprawdę poważne nieprzyjemności!!!
A wtedy nie było jeszcze niezależnych mediów, gotowych nagłośnić takie przypadki...
Zresztą, jak już napisałem, to dyskusja akademicka - wy wiecie swoje, a ja swoje!
I nie ma już właściwie sposobu, żeby jakoś wyprowadzić "wspólną wersję" - za dużo czasu upłynęło...
Pozdrawiam!
Piotr - "Piekielny"
Ostatnio zmieniony 30 sierpnia 2006, 21:10 przez Piekielny, łącznie zmieniany 1 raz.
Jako laik terminujący na wszystkowiedzącego zapytam: a co oznacza napis "failsafe" (czy jakoś tak) na pudełkach z nabojami? Niezawodny? Czy może coś więcej?
Opowieść o czołgu jeżdżącym po amunicji karabinowej wydaje mi się nieprawdziwa bądź niekompletna: co rozumiesz przez twarde podłoże i ile było tej amunicji? Jak dokładnie wyglądał ten "eksperyment"? Bo jak ułożyli amunicję w "plaster miodu" to i kilka czołgów mogło po tym jeździć. Poza tym jak dużo tego było, to pocisk osadzony w łusce zapewne skutecznie uniemożliwiał zgniecenie spłonki.
Kiedyś moi koledzy po lekcjach odpalali naboje do kołkowca albo ślepaki do startowego (cokolwiek to było). Zwyczajnie - na chodnik i krawężnikiem. Niestety to trochę bez porównania - dużo większa siła i chyba zupełnie inna konstrukcja spłonki/łuski.
Ktoś z was pewnie elaboruje, może ktoś pracuje w specjalistycznym laboratorium odpowiednich służb. Dlaczego nie weźmiecie nowej spłonki albo łuski ze spłonką na dnie i (z zachowaniem maksymalnych zasad bezpieczeństwa - osłona na twarz odpowiedniej klasy + kamizelka i kombinezon ochronny, brak osób postronnych, odpowiednio zabezpieczony teren) nie porzucacie nią o ścianę?
Ponieważ broń palna chodzi mi po głowie, zastanawiam się jak to jest z amunicją bocznego zapłonu. W końcu ma ona chyba spłonkę w tym rancie łuski (nie?). Jeśli tak, to rzucona z odpowiednią prędkością tak by upadła na rant powinna odpalić.
Czy trener na strzelnicy nie poucza przypadkiem nowicjusza strzelającego w stojącej by uważał na naboje leżące na stoliku i nie zwalił ich przypadkiem na beton?
A co zwykle robią trener czy inni strzelający na strzelnicy gdy jakiś pacjent zrzuci naboje na ziemię (oprócz tego że ci ostatni może zmieniają swoje godziny strzelania)?
Z drugiej strony jeszcze jedno pytanie: z czego robi się spłonkę? To chyba musi być jakiś materiał odpalający od pewnej progowej wartości nacisku czy - ogólniej mówiąc - naprężenia.
Opowieść o czołgu jeżdżącym po amunicji karabinowej wydaje mi się nieprawdziwa bądź niekompletna: co rozumiesz przez twarde podłoże i ile było tej amunicji? Jak dokładnie wyglądał ten "eksperyment"? Bo jak ułożyli amunicję w "plaster miodu" to i kilka czołgów mogło po tym jeździć. Poza tym jak dużo tego było, to pocisk osadzony w łusce zapewne skutecznie uniemożliwiał zgniecenie spłonki.
Kiedyś moi koledzy po lekcjach odpalali naboje do kołkowca albo ślepaki do startowego (cokolwiek to było). Zwyczajnie - na chodnik i krawężnikiem. Niestety to trochę bez porównania - dużo większa siła i chyba zupełnie inna konstrukcja spłonki/łuski.
Ktoś z was pewnie elaboruje, może ktoś pracuje w specjalistycznym laboratorium odpowiednich służb. Dlaczego nie weźmiecie nowej spłonki albo łuski ze spłonką na dnie i (z zachowaniem maksymalnych zasad bezpieczeństwa - osłona na twarz odpowiedniej klasy + kamizelka i kombinezon ochronny, brak osób postronnych, odpowiednio zabezpieczony teren) nie porzucacie nią o ścianę?
Ponieważ broń palna chodzi mi po głowie, zastanawiam się jak to jest z amunicją bocznego zapłonu. W końcu ma ona chyba spłonkę w tym rancie łuski (nie?). Jeśli tak, to rzucona z odpowiednią prędkością tak by upadła na rant powinna odpalić.
Czy trener na strzelnicy nie poucza przypadkiem nowicjusza strzelającego w stojącej by uważał na naboje leżące na stoliku i nie zwalił ich przypadkiem na beton?
A co zwykle robią trener czy inni strzelający na strzelnicy gdy jakiś pacjent zrzuci naboje na ziemię (oprócz tego że ci ostatni może zmieniają swoje godziny strzelania)?
Z drugiej strony jeszcze jedno pytanie: z czego robi się spłonkę? To chyba musi być jakiś materiał odpalający od pewnej progowej wartości nacisku czy - ogólniej mówiąc - naprężenia.
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 61
- Rejestracja: 11 grudnia 2003, 04:00
- Tematy: 3
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
Jeśli chodzi o mój wiek - to mam 50 (ale psychicznie czuję się no... może na jakieś 35 lat :D -gorzej ze sprawnością fizyczną ,bo wszystkie skutki intensywnego życia zaczynają teraz wychodzić) z bronią (nie z dziewczyną "Bronią" :D ) byłem związany od prawie 28 lat. Pracując w MSW miałem do czynienia z różną bronią począwszy od P64 skończywszy na "plastiku" P99. Znam te sprawy od strony praktycznej, a nie z książek itp.
Jeśli chodzi o tą amunicję, po której jeździł czołg - działo się to na poligonie Nowa Dęba była to amo mauser po terminie ważności, czyli z okresu 1 woj. :D było tego ok parędziesiąt tysięcy sztuk.Żołnierze specjalnie "rozkroili" te puchy zalutowane , gdzie było w jednej puszce 1000 szt. amo.
Czołg kilka krotnie po tym wszystkim przejechał i naprawdę nie było ani jednego wystrzału, mimo, że amunicja mimo swojego wieku była jeszcze sprawna.
Jeśli chodzi o tą amunicję, po której jeździł czołg - działo się to na poligonie Nowa Dęba była to amo mauser po terminie ważności, czyli z okresu 1 woj. :D było tego ok parędziesiąt tysięcy sztuk.Żołnierze specjalnie "rozkroili" te puchy zalutowane , gdzie było w jednej puszce 1000 szt. amo.
Czołg kilka krotnie po tym wszystkim przejechał i naprawdę nie było ani jednego wystrzału, mimo, że amunicja mimo swojego wieku była jeszcze sprawna.
Ostatnio zmieniony 08 września 2006, 13:45 przez jurkon, łącznie zmieniany 2 razy.
- tomkow
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 658
- Rejestracja: 27 października 2004, 20:42
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
- Kontakt:
Na ogol sam sie schyla i podnosi. A czasem schyla sie pacjent i to on podnosi. A inni na strzelnicy ?? Cholera nie wiem. Moze wyjmuja saperki i w obliczu TAKIEGO niebezpieczenstwa okopuja sie ????EdwardCichy pisze:
A co zwykle robią trener czy inni strzelający na strzelnicy gdy jakiś pacjent zrzuci naboje na ziemię (oprócz tego że ci ostatni może zmieniają swoje godziny strzelania)?
Ja, kiedy moj kursant upusci naboj wpadam w panike, klade na ziemi, przykrywam bialym przescieradlem i powoli czolgam w kierunku najblizszego cmentarza
Ostatnio zmieniony 08 września 2006, 10:25 przez tomkow, łącznie zmieniany 1 raz.
Broni ci u mnie dostatek...
www.stunts.pl
www.stunts.pl
- tomkow
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 658
- Rejestracja: 27 października 2004, 20:42
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
- Kontakt:
Taaa...... poucza rowniez, zeby nie wylac kawy z automatu stojacej obok pudelka z kulkami. I to o te kawe chodzi !!!!!!!! Zwalenie kubka kawy na spodnie jest nieporownywalnie bardziej grozne niz zwalenie kulek na beton.EdwardCichy pisze:
Czy trener na strzelnicy nie poucza przypadkiem nowicjusza strzelającego w stojącej by uważał na naboje leżące na stoliku i nie zwalił ich przypadkiem na beton?
Broni ci u mnie dostatek...
www.stunts.pl
www.stunts.pl
- montrala
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 5431
- Rejestracja: 29 sierpnia 2005, 16:01
- Tematy: 0
- Lokalizacja: z Azji
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
- Kontakt:
Uff.. to mnie uspokoiles... bo przypomnialem sobie te wszystkie sytuacje kiedy magazynek z kulkami leci prosto z pistoletu na beton... juz zaczalem miec koszmary!tomkow pisze:Zwalenie kubka kawy na spodnie jest nieporownywalnie bardziej grozne niz zwalenie kulek na beton.
No ale okazuje sie ze najgorsze co moze sie stac, to procedura za zrzucenie magazynka z kulkami, jezeli to akurat byly zawody IDPA :lol:
Używam broni marki HK od Heckler&Koch i Cenzin, używam optyki od firmy Kahles, strzelam ze strzelby Typhoon Defence F12 od Omega Military Poland oraz używam amunicji Hornady od firmy Hubertus Pro Hunting.
- tomkow
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 658
- Rejestracja: 27 października 2004, 20:42
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Warszawa
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy
- Kontakt:
No wlasnie, wlasnie !!! Pomysl ile razy bylismy o krok od eksplozji i tragedii !!!! :Dmontrala pisze: Uff.. to mnie uspokoiles... bo przypomnialem sobie te wszystkie sytuacje kiedy magazynek z kulkami leci prosto z pistoletu na beton... juz zaczalem miec koszmary!
Broni ci u mnie dostatek...
www.stunts.pl
www.stunts.pl
-
- Zarejestrowany użytkownik
- Reactions:
- Posty: 1235
- Rejestracja: 11 maja 2006, 09:10
- Tematy: 0
- Lokalizacja: Wrocław
- Grupa: Zarejestrowani użytkownicy