rusznik pisze:I tym samym Ghurkowie wygrali z cesarska Japonia walczac wrecz...debil do potegi czy co ?
Czytaj Wojtuś ze zrozumieniem, proszę. Meliski z ziółkami zaparzyć ?
Marek- pisze:
Pragnę zauważyć, że zrobiliśmy niechcący straszny offtop...
Sam zacząłeś w temacie o strzelniu do sprzętów kuchennych o zakażeniach i antybiotykach pisać.
jeszcze tylko nie było jak sobie z grzybica radzili w tych okopach
Grzybica też była, a jakże. Jak Kolega chce to mogę poszukać materiałów i opisać Koledze ze szczegółami na PW
Tematem lekcji jest energia rewolweru, co jak rozumiem wiąże się też z jego skutecznością.
Stąd nawiązanie do zakażeń, które były bezpośrednim skutkiem trafień z takiej broni.
Jak również wspomnienie o technikach walki i obrony rewolwerem, tym samym potwierdzenie jego skuteczności nie jako broni szczególnie mocnej, ale raczej jako broni wielostrzałowej
Ostatnio zmieniony 24 listopada 2011, 12:37 przez Bad, łącznie zmieniany 1 raz.
rusznik pisze:Bad dej se juz luzik bo polegles [po co sie meczysz?]...przebiegni sie pod Szyndzielnie to Ci pomoze
Już lecę!
I sorki. Zapomniałem, że to Kolega Rusznik ma wyłączny monopol na "fanzolenie" ((gwar. śląsk.) - bajdurzenie, puste gadanie, gadanie od rzeczy) na temat broni CP.
rusznik pisze:(...)
Inaczej bylo w kawaleri gdzie od ''panstwa'' dostawalo sie konia z oporzadzenien , szable karabinek i rewolwer lub pistolet a kawalerzysci zdobywali na wrogu lub sami sobie kupowali nastepne rewolwery gdyz szabla szla w tej wojnie pod siodlo a walczono w ataku rewolwerami wiec byly oddialy gdzie kawalerzysci wozili z soba po 4ry reworwery.
(...)
Dla ścisłości tych, i tak już "ścisłych" wywodów tego wątku ;-), dodam, że jeśli chodzi o wojnę z północną agresją w Ameryce, to kawalerzyści skonfederowanych stanów byli właścicielami wierzchowców. Nie wyposarzał ich w nie rząd stanu (państwa).
Szczególnym warunkiem kapitulacji (choć miała być bezwarunkowa , takim warunkiem odwrotnym, wyproszonym - to tak dla zachowania ścisłego charakteru niniejszego wątku) było zwzwolenie kapitulantom na zatrzymanie koni, jako ich własności potrzebnej na farmach, na które większość z nich wracała (plantatorów za wielu w wojsku nie było).
Do reszty wypowiedzi nie będę się odnosił, lecz idąc ścieżką wytyczoną przez Rusznika, zachęcę tylko do czytania literatury.
Zwykle trudno zacząć, więc podam wybraną literaturę:
- Bilby Joseph G., Civil War Firearms: Their Historical Background, Tactical Use and Modern Collecting and Shooting
- Cannan John, The Spotsylvania Campaign: May 7-21, 1864
- Edwards William B., Civil War guns;: The complete story of Federal and Confederate small arms: design, manufacture, identification, procurement, issue, employment, effectiveness, and postwar disposal
- Keegan John, The American Civil War: A Military History (esencjalna)
- McPherson James M., Battle Cry of Freedom: The Civil War Era (enormous)
- Nosworthy Brent, The Bloody Crucible of Courage: Fighting Methods and Combat Experience of the Civil War (można się czepiać szczegółów <jeśli się zna;-)> ale tu wytłumaczono obszernie co robiono i jak, a czego nie, i z jakiej przyczyny, jeśli chodzi o militaria pierwszej połowy XIX w. z hakiem)
- Rhea Gordon C., The Battles for Spotsylvania Court House and the Road to Yellow Tavern May 7-12, 1864 (nie znam, ale koś tu się powoływał na tę bitwę - książka ma dobre recenzje)
- Wiley Bell Irvin, The Life of Johnny Reb: The Common Soldier of the Confederacy (co taki Johny Reb nosił, a czego nie nosił, i za diabła nosić nie chciał. Nie chciał np. bagnetu - bo ciężki i nieprzydatny, okopywano się wszak łyżkami, miskami i gołymi rękami, jak to w wojsku. I jak to w wojsku, oficerowie woleli by żołnierze mieli bagnety, ale że oficerowie Konfederacji poniżej stopnia brygadiera byli WYBIERANI, to raczej wiedzieli co robią, a żołnierze i tak nie zrobią ;-))
Miłej lektury i późniejszego przepisywania wyczytanych mądrości na forach ;-).
Co do bagnetow i uzywania ich jako narzedzie do wykonywania ''prac ziemnnych'' to czytalem ze czasami w pospiechu i takimi ''narzedziami'' sie poslugiwano
(...)
Oczywiście nie wolno mitologizować. Też zauważyłem, że piszą o tym powszechnie. Ale też, że żołnierze w polu pozbywali się wszystkiego co zbędne. Bagnet uznawali za całkowicie zbędny. Nadawał się do pieczenia w ognisku, do kopania... nie nadawał się, ale i jego używali. Pod koniec tej wojny okopywali i obwarowywali się natychmiast po zatrzymaniu. Łopata była jedna w regimencie (to w Unii), robili więc to wszystkim.
Zatrzymywali się po marszu parodziesięciokilometrowym albo ich serii. Nie dźwigano niczego poza odzieniem, bronią, amunicją, zdjęciem żony i jedzeniem, jeśli było. Kto dźwigał, ten nie dożył do bitwy bo padł z wycieńczenia. Po cholerę mu był bagnet, którego i tak nie miał nigdy użyć?!
Ale, wartownik, żandarm na tyle linii itp. miał z bagnetu pożytek - tu był przydatny bo był _realną_ groźbą, groźbą śmiertelną, jak kula ale jeszcze groźbą nieostateczną. Więźnia można było pokuć bez zabijania - nie tak jak z bronią palną.
Jakkolwiek ilość ran - tam gdzie to badano i są liczby - zadanych bagnetem była znikoma, to nie wydaje się by użycie bagnetu było zaniechane. Bagnet był bowiem bronią psychologiczną.
"Give them bayonet!" było powszechnym zawołaniem. Nie wyobrażam sobie pozostania w linii, na którą naciera, niezatrzymana jeszcze salwami linia wroga z nastawionymi bagnetami. Zostało im parędziesiąt metrów, przeżyli, myśmy wystrzelili salwę (raczej już ogień dowolny), oni z nagą stalą biegną na nas. Co robić? Spokojnie nabijać, zafajdać spodnie, czy wiać. W większości wypadków raczej połączenie drugiego i trzeciego. Stąd mała ilość ran od bagnetów lecz nie wynikła z poniechania ich jako broni.
Tak więc, z jednej strony dążenie oficerów do zachowania bagnetu przez żołnierzy ale też brak chęci do ich _noszenia_ przez piechotę liniową. Myślę, że nie można kategorycznie stwierdzać tych i podobnych rzeczy...
Aha, jeszcze jeden mit. Myślę, że akurat na jego temat trzeba skrobnąć.
Konfederacji NIGDY nie brakowało broni strzeleckiej i amunicji. Wydaje się, że skoro chodzili bez butów i w łachmanach, to pewnie z jakimiś domowymi skałkowymi samopałami się szwendali po polach i lasach. Guzik prawda.
Na Zachodzie było gorzej ale to głównie chodzi o kawalerię, która nie miała takiego dostępu do wygodnej dla jeźdźca broni ODTYLCOWEJ jak kawaleria Unii. Ogólnie zaś, w linii była zawsze dobrej jakości broń strzelecka. Pomijam tu oszustwa fabrykantów i importerów.
O bagnecie to a powiem z punktu widzenia rekonstruktora ACW : bagnet to mi tylko zawadza w marszu, nic tym zbytnio zrobić się nie da, przepraszam jak karabin w kozły trzeba ustawić to służy jako zaczep do postawiania. Jako rożen - za krutkie, króko mówiąc mało praktyczna rzecz na polu walki choć raz widziałem jak koledzy Czesi przed szarżą "naszych" konfederatów w krzaki uciekła - czyli jakiś tam efekt przerażenia to zachowało... tyle o bagnecie, skoro ja tak to widzę teraz używając go sporadycznie to uważam że kilkaset lat temu myśleli podobnie będąc zmuszeni do taszczenia go na co dzień.
Demokracja jest wtedy, kiedy dwa wilki i owca głosują, co zjedzą na obiad.
Wolność jest wtedy, kiedy dobrze uzbrojona owca podważa wynik głosowania!
Bas pewno nie wiesz po co karabiny miały okuty trzewik kolby,ale mnie to nie dziwi po bredniach,które wypisujesz:otwierwanie puszek mylisz z smarowaniem chleba, porównujesz puszke od coca-coli do "pancernej"blachy z XIX i tym podobne brednie , jednym słowem obrazowo wg Ciebie żaba jest podobna do konia bo ma tez 4 nogi!Poczytaj a nie wykazuj sie wiedzą wyssaną z palca!
Jeśli wyjmiecie broń spod prawa,to tylko ludzie wyjęci spod prawa będą ja posiadać!
Tak sobie czytam o zastosowaniu rewolweru i bagnetu w minionej epoce...
I tak sobie myślę, że jeśli bym się już znalazł w tej nieszczęśliwej sytuacji, to nie wnikał bym w to na jaką odległość był testowany rewolwer, czy e efekt psychologiczny "szarży z bagnetami ". Po prostu starał bym się zadźgać czy zastrzelić tego kogoś, kto to samo mi chce zrobić. Zwłaszcza jeśli ten ktoś jest ode mnie parę metrów, ma w ręku coś niebezpiecznego, a w oczach żądzę mordu. I coś mi mówi, że na bliską odległość (kilka metrów), taki rewolwer był by skuteczniejszy w użyciu niż karabin.
Dale!Podczas I Wojny Światowej była również szarża konnicy z bagnetami pod Ber Szeebą,gdzie Australijczycy zaatakowali Turków!Efekt był nie tylko psychologiczny...
Jeśli wyjmiecie broń spod prawa,to tylko ludzie wyjęci spod prawa będą ja posiadać!
Dale!
Nie "tutaj piszą", lecz piszą w źródłach i opracowaniach, których wybór podałem, zajrzyj poczytaj, będziesz miał argumenty.
PS. po tygodniach
Pozwolę sobie przepisać tu słowa brytyjskiego obserwatora Arthura Fremantle. Jjego postać zbeletryzowaną możecie spotkać w książce The Killer Angels i zobaczyć w filmie Gettysburg. Jego obserwacje jako człowieka z zewnątrz mogą mieć szczególną wagę jako nieskażone emocjami jakie targały stronami konfliktu w Ameryce.
"(...) many had lost or thrown away their bayonets, which they don't appear to value properly, as they assert that they never met any Yankee who would wait for that weapon."
Mamy tu więc zarówno opinię profesjonalnego brytyjskiego oficera o niewłaściwym cenieniu bagnetu przez żołnierzy armii [Tennessee], jak i zdanie mające być rzekomo tłumaczeniem powodu porzucania bagnetu przez wojaków konfederackich, zdanie które odczytywać raczaj nalezałoby z dozą krytycyzmu - ma ono implikować waleczność konfederatów a nie brak tężyzny do dźwigania oręża :-).
johnykovalsky pisze:Decydujące znaczenie ma proch,
Remington 44 , gwint 1/32, pocisk 200grain, proch szwajcarski nr1
1,5 grama 270 m/s 460 J
2,3 grama 348 m/s 780 J i zaołowiona lufa po 6 strzałach
Skoro taka energia nie jest osiągana przy prochu 3f (szwajcar nr 2), to by znaczyło, że lufa 8" jest za krótka by w 100% dopalić proch, przy prochu o większych ziarnach (?)